Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.
106

nie jest kara niewierności twojéj — a jednak pomimo tego opuszczenia — kochasz i pragniesz coraz bardziéj kochać Boga twego! Nie lękaj się, Bóg cię nie opuścił — On cię kocha — i dlatego doświadcza cię! Cóż ci powiem na pociechę — na poradę twoją — kiedy Bóg sam milczy, cóż człowiek powiedzieć wydoła? — Ale wiesz co, chodź ze mną! Dokądże mam iść? Dokąd: do źródła wszelkiéj pociechy, do najdroższego Zbawiciela Jezusa modlącego się w Ogrojcu! Słuchaj, co On mówi: Smutna jest dusza moja aż do śmierci! Ten smutek wyciska krwawy pot z najświętszych członków Jego — uklęknij obok Zbawiciela twego — zawołaj z nim: Smutna jest dusza moja aż do śmierci! Nie sama, jakeś do tych czas się skarżyła, cierpieć będziesz, znalazłaś serce, które cię zrozumie — a to nie serce człowieka, ale serce Boga twojego. Patrzy z politowaniem smutna dusza Jego na smutną, duszę twoją — jedno takie spojrzenie rozwidni Jéj ciemności. Nie lękaj się, przejdzie i ten czas boleści — z Ogrojca na Kalwaryą — z Kalwaryi do nieba — krótkie przejście. Upokorz serce twoje i dziękuj Bogu, że przez te same przechodzisz boleści, przez które przechodził Bóg-człowiek — Nie wyjawiaj przed lada kim stanu duszy twojéj — bo mało kto cię zrozumie, ale jeszcze