Płakać nie mogę — jednak płakać muszę,
I myśl się plączę, i serce się smuci;
O dobry Jezu — pociesz moją duszę,
Niechaj Twa łaska, pokój jéj powroci!
Bo jeśli Twoje nie wesprze mnie ramie,
Jestem tak słaby jak ta wiotka trzcina,
Co lada wietrzyk i ugnie i złamie,
Chociaż tak tęskno do nieba się wspina.
Ach Tyś mnie zawsze tak wiernie prowadził
Chociaż ja Ciebie nie znał i nie prosił!
I w Sercu mojem, grzech na grzech gromadził
I rozkosz świata nad Twój krzyż przenosił!
A Tyś mnie jednak nie odepchnął Panie,
I Twą miłością, zawsześ za mną gonił;
Pokąd poznawszy Twoje zlitowanie,
Głowym do krzyża stóp kornie nie skłonił.
Dziś już od krzyża Twego nie odstąpię,
Pod krzyżem, miłość krzyża nie ostygnie;
We krwi ran Twoich mą duszę wykąpię,
O! choć upadnę Twój krzyż mnie wydźwignie!
Gdyś ludzi kochał miłością tak czystą,
A żadnéj zdrady, Twe serce nie znało,
Świat serce złamał, myśl zmroził ognistą;
Cóż ci z tych błogich, dziś marzeń zostało?