Zbawiciel nasz, idąc drogą krzyżową, w tém morzu boleści krwawych pogrążony, znalazł jeszcze słowa pociechy dla niewiast jerozolimskich, - przybity do Krzyża zbawia dobrego łotra,- daje nam Matkę w Matce swojéj - modli się za tych, którzy go krzyżują, - i może nigdy tyle miłości nie okazał, jak od tej chwili, gdy najboleśniej cierpieć począł. Od ostatniéj wieczerzy aż do skonania na Krzyżu! Oto jest przykład, który naśladować mamy, w czasie utrapienia i smutku! Walczmy mężnie przeciw miłości własnéj, która częstokroć jest przyczyną tego usposobienia duszy naszéj. Nie ten dobrze cierpi, który na Krzyżu się śmieje; nie ten który na Krzyżu łzami otrętwienie duszy płacze,- ale ten, który na Krzyżu kocha, działa i wśród łez słodkim duszy uśmiecha się spokojem. Kto tak da się cierpieniom przezwyciężyć, że życie na Krzyżu prowadzi zimne, nieczynne, obojętne na wszystko, ten wprawdzie Krzyża z siebie nie zrzuca, ale też z nim nie idzie naprzód i próżno czas swój marnuje. - O nie czyńmy tego! pamiętajmy, ze Zbawiciel Pan rzekł i rozkazał, abyśmy z Krzyżem szli za nim, a nie abyśmy z Krzyżem stali na miejscu, bo inaczej, my stojąc, a on idąc naprzód, prędko zniknie z ócz naszych; a nie
Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/311
Ta strona została przepisana.
299