ków, a wreszcie i gwałtowność tej trawiącej nas w duchu gorączki, i dla tego spieszy zaraz, spieszy zawsze ku ratunkowi naszemu, rozświetlając promieniem Boskiej nadziei ten grób wewnętrzny, rozpaczą i żałobą zaciemniony. Że zaś im więcej kto kochał i kocha , tém więcej cierpi, przeto im bliżej stoi rozpaczy, tém też więcej doznaje pomocy; bo miłującego a cierpiącego nigdy Najświętsza Panna nie opuści. Ona się utrapieniem ludzkiém nie zgorszy, bo sama ileż łez wylała? Owszem Ona w padół smutków naszych zstąpi; wytrwa w nich z nami i zwolna gojąc ciężkie utrapienia, rozpaczy tylko nie dopuści. Oh! któżby zniósł w cierpliwości i poddaniu się tyle strat na ziemi niepowetowanych lub trudnych do złagodzenia, jako to: śmierć drogich nam osób, niesłuszne posądzenia, oszczerstwa, prześladowania, tryumf złego, gdyby wyższa łaska nie dodawała siły i nie krzepiła nadzieją? Szafunek zaś tej łaski Bóg Najświętszej Pannie powierzył. Ona bowiem, jako była zawsze uosobieniem nadziei świata całego i nadzieją Proroków równie jak i grzeszników, tak też i dziś w Niebie nie zmieniła swego urzędu, ale go owszem z większą jeszcze potęgą a ze skuteczniejszym wpływem spełnia, siejąc pomiędzy utrapionych
Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/482
Ta strona została przepisana.
470