O Panie! Tyś przeklął i na spalenie przeznaczył to drzewo, które nie złe tylko wydaje
owoce, ale które żadnych owoców nie rodzi!
o ja bylem tém drzewem nieurodzajném!
pokryte pustym kwiatem, dobrych na pozór
uczynków, ale zepsutych próżnością i miłością
własną! Wszędzie szukałem siebie, a nieszukałem Ciebie! O! co więcéj, ja nietylko żadnych, ale cierpkie i gorzkie wydawałem
grzechu owoce! Czegoż mogę się spodziewać?
O Panie! Tyś wyrzekł, że z każdego
niepotrzebnego słowa, zdam przed Tobą rachunek; a ja przez ciąg życia mego, ileż takich słów wymówiłem? o gdyby na tém kończyła się złość moja! bo jeśli tak surowa sprawiedliwość Twoja sądzić będzie każde
niepotrzebne słowa, a jakiegoż sądu spodziewać się mogą słowa grzeszne i niegodziwe? Ileż razy splamiłem język mój obmową,
kłamstwem, obłudą, a może i gorzéj? Zmiłuj się nademną Panie, zmiłuj się nademną!
O Panie! Ty pod sąd Twój pociągniesz
wszystkie myśli moje, a te myśli dziś snują
się w pamięci mojéj, jak rój ciemnych, obrzydliwych owadów. Zazdrość, nieczystość, nienawiść, duma, wylęgly się w sercu mojém,
splamiły myśli moje, że do Ciebie już się
podnieść nie umiały. O Panie! Czém ci się
wypłacę za te długi myśli moich? Nic innego
Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/79
Ta strona została skorygowana.
67