Strona:Księżyna (Wierzbiński).djvu/025

Ta strona została uwierzytelniona.

szybko staczać się ku nizinom pognębienia i niewoli. Na komendę Berlina.
Jakby przez noc Berlin wytrzeźwiał z obcego sobie, świętego szału wolnościowego, otrząsł się z naleciałości ducha czasu, wichrem idącego poprzez Europę, i powrócił do przyrodzonej swej roli knechta służalczego i wieczystego wroga polskości. Ten sam Berlin, co odbijał sztaby więzienne i witał „braci” Polaków na wolności, w trzy tygodnie potem, zawstydzony swą wycieczką ku ideałom, zbierał składki na oddziały ochotnicze przeciwko Polakom, na zbójeckie „frajkury”.
Nienawiść zwracała swe ostrze przeciwko kilku maleńkim orężnym obozom polskim. Powstały one wprawdzie na legalnej drodze, za pozwoleniem króla, niemniej jednak skazał on je na zagładę, do bezkresnego łańcucha zdrad pruskich nowe dorzucając ogniwo.
Sekretny jego nakaz pochwycił radośnie brutalny jenerał Colomb, spowodował liczebne zmniejszenie tychże obozów, zaczem postanowił je rozbić. Z chwilą zaś, gdy przybyły bandyckie