Strona:Księżyna (Wierzbiński).djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

nym. Za stadem krów drepcił pasterz i wlókł się na trzech nogach kulawy, czerwonaty, stary kundel z łbem zwieszonym.
Świsnął na niego pastuch, bo mu tam wej dwie młode krowy, przez rów przelazłszy, dobierać się poczęły do oziminy ładnie wyrosłej. Świsnął na niego, by poskoczył, wygnał ze szkody psiejuchy.
Pies ruszył, zajazgotał ochrypłym starczym głosem obowiązkowo. Tańczył na trzech nogach gwałtownie, wydzierał się naprzód, popiskując, chciał biec, chciał zrobić swoje, ale już nie mógł.
Księżyna patrzał na psa bez słowa, bez ruchu. Zapatrzył się na niego z wielkiem jakiemś zainteresowaniem, o wszystkiem zapomniawszy, i znikły już krowy, pasterz i pies, a on jeszcze stał jak wryty wśród warzyw.
Wreszcie wybełkotał do panny Urszuli, oczu nie podnosząc:
— Widziałaś tego psa?... Widziałaś?...
Nie wyrzekł ani słowa więcej, lecz raptem zwiesił głowę, jak ów kundel ku-