Ta strona została uwierzytelniona.
Nie mogę wierzyć, że ta śmierć mizerna,
której wszak codzień przerastamy władzę,
trwać będzie przy nas jako nędza wierna.
Nie mogę wierzyć, że grozi nam ona;
żyję, na budowanie dość mam jeszcze lat:
krew ma jest dłużej niż róże czerwona.
Mój sens jest głębszy, niż sprytna zabawa
śmierci, co z naszych trwóg się naigrawa.
Ja jestem świat,
z którego śmierć wypadła mgława.
Ona
niby krążące mnichy wraca nieskończona;
człowiek się boi powrotu mniszego —
i niewiadomo: czy zakapturzona
postać ukrywa wciąż tego samego,
czy dwu, dziesięciu, tysiąc albo więcej?
Znasz tylko żółtą dłoń, żądną objaty,
co się wyciąga obca, bliska, naga —
i błaga:
jak gdyby wyszła z własnej szaty.