Ta strona została uwierzytelniona.
Światło krzyk robi w drzewie Twej zieleni,
rzecz każdą czyni próżną, kolorową;
znajdują Cię dopiero, gdy dzień kona.
A zmierzch, będący pieszczotą przestrzeni,
rąk tysiąc kładzie na tysiączne głowy,
obcość się zmienia w zbożność, uciszona.
Bo Ty chcesz świata przytrzymywać brzemię
co najcichszemi Twoich rąk gestami.
I z niebios jego bierzesz sobie ziemię,
pod swego płaszcza czujesz ją fałdami.
Ty masz tak cichy rodzaj bytu.
Kto imię głośne da Ci dla zaszczytu,
już zapomniany jest w najbliższą noc.
Z rąk Twoich, co się podnoszą górzyście,
by zmysłom naszym dać prawa wieczyście,
ciemno paruje niema Twoja moc.