Tyś jest ubogi, Tyś jest niezasobny,
Ty jesteś kamień odrzucony w chwast,
Tyś trędowaty wyrzutek nadgrobny,
z kołatką chodzisz pod bramami miast.
Twoje jest nic, jak wiatr nic nie posiada,
a Twoją nagość ledwie sława skrywa;
sukienka, jaką sierotka nakłada,
wspanialsza znacznie, bardziej własna bywa.
Tyś tak ubogi, jak siła nasienia
w dziewczynie, która ukryćby je chciała
i ściska biodra, aby wygnać z ciała
ten pierwszy oddech własnego brzemienia.
Tyś tak ubogi, jak ten deszcz wiosenny,
co na podmiejskie dachy pada błogo,
i jak chęć, którą więzień bezimienny
żywi w swej celi, bez świata, ubogo.
Jak chory, który się na bok przewróci
i jest szczęśliwy. Jak ten kwiat bezwiedny,
w wietrze podróży gdy wśród szyn się smuci;
jak ręka, w którą się płacze, tak biedny...
I czem są ptaszki, co marzną, przy Tobie,
czem jest ten pies, co nie żarł od tygodnia,
Strona:Księga godzin (Rilke).djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.