bitki z mięsa, albo z gotowanego, wtedy robimy massę, jak na kulki (patrz № 87). Zrobione z surowego mięsa muszą się znacznie dłużej gotować. Można przyrządzić je także z wołowej lub cielęcej wątróbki.
Rosół, jak zwykle. Rano, kiedy mięso przystawiamy do ognia, trzeba przystawić także krupy z zimną wodą. Gdy z mięsa wygotuje się trochę tłuszczu, czerpiemy zeń i dodajemy do krup. Gdy te ostatnie napęcznieją, nie będąc jednak miękkie, wlewamy do nich trochę rosołu i to samo powtarzamy, ile razy się zagotują. Krupy trzeba często wstrząsać lub przynajmniej mieszać drewnianą łyżką. Blaszana łyżka zaniebieszcza je. Kiedy są już gotowe, wrzucamy je do rosołu, gdzie już przedtem włożyliśmy wspomnianą na początku zupę, zieleninę, wszystko razem dobrze przegotowujemy. Zwykle przy przecedzaniu rosołu przez sito pozostałą na nim włoszczyznę krajemy. Gdy rosół jest z wołowiny, doskonale smakuje w nim parę kartofli. Te ostatnie trzeba obrać, obmyć, gdy są duże pokrajać, przegotować, odcedzić, wrzucić do rosołu i dopiero kiedy są prawie miękkie dodać krupę. Na 6 osób, na które się liczy 1½ — 2 kwart rosołu idzie 10 łutów krup. Bierzemy zwykle krupy średniej wielkości, zupełnie drobne do rosołu z kur, zaś grube do cedzonego krupniku. Zwykle z krupą dodajemy do zupy trochę soli, ale trzeba pierw skosztować, czy potrzeba.
Rosół przyrządza się, jak zwykle. Na 6 osób wystarcza 10 łutów ryżu. Ryż gotujemy, aż napęcznieje jak to podane w № 118, wrzucamy do rosołu, gdzie się jeszcze chwilę musi gotować. Dobrego smaku dodają tutaj kartofle, z któremi postępujemy, jak w poprzednim numerze.
Rosół podług przepisu zwykłego. Kaszkę należy wziąć