statni po mojej śmierci i pożegnać się z nimi nazawsze. Powrócę na to samo miejsce napewno, słowo ci daję, że nie zawiodę, a wtedy dam się zabić bez skargi...
— A jeśli nie wrócisz... — odparł Genjusz — wątpię bardzo czy wrócisz...
— Przysięgam ci o, wielki Genjuszu, że wrócę za rok od dnia dzisiejszego i że znajdziesz mnie tutaj na tem samem miejscu i pod tem samem drzewem.
Genjusz pomyślał chwilę, wreszcie zgodził się na jego prośbę i zniknął.
Kupiec wsiadł na konia i pojechał do domu, myśląc przez drogę o okropnem zdarzeniu i o tem, że za rok w pełni życia, oddać swą głowę będzie zmuszony.
Gdy przybył do domu, zamiast jak zwykle odpowiadać na radosne okrzyki żony i dzieci gorącemi pocałunkami, usiadł i gorzko zapłakał.
Zdziwieni zapytywali co mu się takiego przytrafiło, a dowiedziawszy się
Strona:Kupiec i Geniusz.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —