— Miałam wrażenie, żeś mnie o to w myśli posądzała. Przepraszam cię bardzo. Mam szalony katar! Królowo Aniu, może mi powiesz coś wesołego?
— Powiem ci, że na przyszły tydzień będziesz już razem z Anatolem i Augustynem, — uśmiechnęła się Ania.
Iza z niechęcią potrząsnęła głową.
— Ten katar zabija tęsknotę za nimi. Ale co się z wami dzieje? Jesteście jakieś takie uradowane. Czy zaszło coś nowego?
— W przyszłym roku będziemy mieszkać w „Ustroniu Patty“ — zawołała Ania z triumfem. — Już mamy dosyć tego pensjonatu. Stella Maynard przyjeżdża i będzie mieszkała razem z nami. Ciotka Stelli ma zostać naszą gospodynią.
Iza zerwała się z łóżka, wytarła nos zamaszyście i nagle padła przed Anią na kolana.
— Moje złote, przyjmijcie i mnie także! Będę taka spokojna. Zgodzę się nawet mieszkać w psiej budzie, byle z wami.
— Wstań głuptasie.
— Nie wstanę, dopóki mi nie obiecacie, że weźmiecie mnie do siebie.
Ania i Priscillą zamieniły ze sobą spojrzenia, poczem Ania odezwała się z powagą:
— Widzisz, Izo, bardzo chętnie byśmy to uczyniły, ale zrozum, że wszystkie trzy jesteśmy biedne i gospodarstwo nasze musi być bardzo skromnie prowadzone. Wątpię czy ty potrafiłabyś się tem zadowolić. Przecież teraz mieszkasz w eleganckim pensjonacie i na niczem ci nie zbywa.
Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/102
Ta strona została skorygowana.