Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

— Przecież postępowanie twych bohaterów tylko od ciebie zależy, — usiłowała przekonać przyjaciółkę.
— Co też ty mówisz! — oburzyła się Ania. — Moja Aweryla jest typem stanowczym i trudno rozciągnąć nad nią kuratelę. Chwilami czyni coś zupełnie nieoczekiwanie, a mnie takie rzeczy narażają na przepisywanie całej noweli na nowo.
Wreszcie nowela została skończona i Ania pokryjomu przeczytała ją Dianie. Scena tragiczna została wprowadzona do akcji, chociaż mały Romek Ray został przy życiu. Czytając tę scenę, Ania z pod oka obserwowała swą przyjaciółkę. Oczywiście Diana rozpłakała się rzewnie, lecz przy samym końcu noweli uczuła coś w rodzaju rozczarowania.
— Dlaczego zabiłaś Mateusza Lennoxa? — wyszeptała z wyrzutem.
— Bo to był zły człowiek, więc musiałam go ukarać, — odparła Ania.
— A mnie się on najwięcej podobał, — szepnęła Diana mimowoli.
— Jednakże musiał umrzeć, — odrzekła Ania, zagniewana nieco, — bo w przeciwnym razie nie dawałby spokoju Aweryli i Pawłowi.
— Mogłaś go stworzyć innym człowiekiem.
— To cała nowela przestałaby być romantyczna i stałaby się nudna.
— Niech i tak będzie. W każdym razie nowela jest nadzwyczajna i jestem pewna, że sława twoja wkrótce zabłyśnie. A jaki będzie tytuł?
— Tytuł już mam oddawna! Nowela ta nazywa się „Pokuta Aweryli“. Prawda, że ładnie brzmi?