Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

bo na nowo zatliła w jej duszy iskierka nadziei. — A potem, jak już zostanie wydrukowana, wytnę ją i poślę temu amerykańskiemu wydawcy. Sądzę jednak, że pan Harrison miał słuszność, trzeba będzie opuścić opis zachodu słońca.
Nieszczęsny opis został wycięty, lecz niestety z wydawcą „Kobiety Kanadyjskiej“ sprawa załatwiona została jeszcze szybciej, bo rękopis wrócił już po kilku dniach. Pragnąc pocieszyć przyjaciółkę, Diana utrzymywała, że ten głupi wydawca nie zdążył nawet przeczytać noweli i postanowiła natychmiast przestać abonować to wstrętne pismo.
Następne niepowodzenie przyjęła Ania już z większym spokojem. Nowela podzieliła los dawnych opowiadań, napisanych za czasów Klubu Powieściowego i znalazła się na dnie kufra, stojącego na strychu. Tylko Diana po długich błagalnych prośbach otrzymała kopję „Pokuty Aweryli“.
— Tak się zakończyła moja karjera literacka, — uśmiechała się Ania z goryczą.
Pan Harrison o tem wszystkiem nie miał pojęcia, a gdy pewnego dnia zapytał, co się stało z nowelą, Ania odpowiedziała napozór obojętnie:
— Wydawca nie chciał jej przyjąć.
Pan Harrison spojrzał na nią z ukosa i dostrzegł purpurowy rumieniec na jej twarzyczce.
— Ale mimo wszystko będziesz pisała dalej, — usiłował ją zachęcić.
— Nie, mam już tego dosyć, — odparła Ania z głębokiem postanowieniem.
— Ja bym tam tak szybko nie rezygnował, — odezwał się pan Harrison w zamyśleniu. — W wol-