Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/152

Ta strona została skorygowana.

portu. Pociągało ją dawne życie redmondskie i myśl spotkania się z przyjaciółmi. Zastała już w Kingsporcie Priscillę, Stellę i Gilberta. Karol Slone nosił w tym roku głowę jeszcze wyżej, a Iza nie mogła się do tej pory zdecydować w kwestji Anatola i Augustyna. Przybył jeszcze do Redmondu Maryś Macferson, który po ukończeniu seminarjum, objął posadę nauczycielską. Jednakże matka Marysia doszła do wniosku, że syn jej musi wstąpić na teologję i rad nierad Maryś musiał ulec życzeniu matki. Zaraz na wstępie zaczął biedaka prześladować dziwny pech, bo oto został napadnięty pewnego dnia przez kilku nowicjuszów, którzy mu ogolili jedną połowę głowy. Nieszczęśliwy Maryś Macferson myślał teraz tylko o tem, kiedy mu wreszcie włosy odrosną. Kiedyś zwierzył się Ani w zaufaniu, że chwilami rozmyśla nad tem głęboko, czy istotnie ma powołanie, aby zostać księdzem.
Ciotka Jakóbina zjawiła się dopiero wtedy, gdy już w Ustroniu Patty panował zupełny porządek. Jeszcze w czerwcu panna Patty przesłała Ani klucz z listem, w którym donosiła, że zapakowała Goga i Magoga do tekturowego pudełka i ustawiła je w sypialni pod łóżkiem. Dziewczęta jednak mogą psy wypakować, jeżeli im na tem zależy. W dopisku wyrażała nadzieję, że nowe mieszkanki nie zawieszą zbyt dużo własnych obrazków. Bawialnia była przed pięciu laty świeżo wytapetowana i zarówno panna Patty jak i panna Marja byłyby bardzo niezadowolone, gdyby ściany uległy podziurawieniu. Co do reszty warunków, to panna Patty ufała bezwzględnie Ani.
Dziewczęta nie posiadały się z radości, urządza-