Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

jąc nowe swe gniazdko i doprowadzając je do porządku. Iza nawet twierdziła, że czuje się tak, jakby wychodziła zamąż. Każda z nich przywiozła coś z sobą, co miało upiększyć któryś z pokojów w Ustroniu Patty. Priscilla, Iza i Stella postanowiły zawiesić ściany niezliczoną ilością obrazków, chociaż panna Patty w swym liście wyraźnie się temu sprzeciwiała.
— Potem dziury się zalepi i nikt nawet nie pozna, — tłumaczyły zrozpaczonej Ani.
Oczywiście Ania urządziła sobie sypialnię w owym błękitnym pokoju, który jej tak odrazu przypadł do gustu, Priscilla i Stella zajęły większy pokój, a Iza ulokowała się w małym pokoiczku przy kuchni. Dla ciotki Jakóbiny pozostała obszerna sypialnia, sąsiadująca z bawialnią na dole. Mruczek z początku sypiał na schodach.
Pewnego dnia, wracając z wykładów, Ania zauważyła, że niektórzy przechodnie uśmiechają się tajemniczo, spoglądając na nią. Zaczęła się zastanawiać co było powodem tego dziwnego uśmiechu. Może kapelusz jej się przekrzywił, a może pasek rozluźnił? W pewnej chwili obejrzała się poza siebie i po raz pierwszy dostrzegła Mruczka.
Biegł tuż przy niej, ocierając się prawie sierścią o jej nogi i sprawiał raczej nieprzyjemne wrażenie. Wychudzony i brudny wyglądał, jakby przed chwilą wyciągnięto go z komina, tylko zielonych swych oczu nie spuszczał ani na chwilę z twarzy Ani.
Nie pomagały rozpaczliwe ruchy dziewczęcia, kot nie chciał ustąpić i biegł ciągle za nią. Gdy chwi-