łatka nad lewem okiem sprawiała, że robił wrażenie niesamowite. W rzeczywistości jednak był bardzo dobrze wychowany i posiadał prawdziwie arystokratyczne maniery. W porównaniu z innemi kotami, Zyzio był prawdziwym arystokratą. Nigdy się nie złościł i nigdy nie zmuszał się do łapania myszy. Sypiał tylko na miękkich poduszkach a zazwyczaj miewał apetyt jedynie na wyszukane potrawy.
Zyzio i kot Sabiny przyjechały w pociągu w dwóch oddzielnych pudełkach. Gdy już się obydwa najadły do syta, Zyzio usadowił się na miękkiej poduszce w rogu bawialni, a kot Sabiny zaczął się myć zawzięcie na dywanie przed kominkiem. Ciotka Jakóbina dostała go od swojej praczki.
— Na imię jej było Sabina i dlatego mąż mój przezwał kociaka kotem Sabiny, — wyjaśniała miła staruszka. — Ma już osiem lat i doskonale łapie myszy. Bądź spokojna, Stello. Kot Sabiny nigdy nie walczy, a Zyzio czyni to bardzo rzadko.
— Ale będą musiały walczyć we własnej obronie, — odparła Stella cichutko.
W tej samej chwili pojawił się w pokoju Mruczek. Dopiero przystanąwszy przed kominkiem ujrzał dwóch nowych gości. Zatrzymał się nagle, wyciągnął ogon, najeżył sierść i rzucił się na kota Sabiny.
Kot Sabiny przerwał na chwilę swe mycie i zdecydowanym ruchem zamachnął się łapą na Mruczka. Biedny Mruczek bezsilnie potoczył się po dywanie. Po chwili podniósł się niechętnie. Cóż to za stworzenie, które nawet jego się nie ulękło? Zaczął się podejrzliwie przyglądać kotowi Sabiny, lecz tamten
Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/160
Ta strona została skorygowana.