— Droga moja! Już czas najwyższy, żebym do ciebie napisała. Jestem nauczycielką w Valley Road i mieszkam w Zaciszu, w domu panny Janiny Sweet. Panna Janina, to poczciwa dusza i osóbka bardzo mile wyglądająca. Wysoka, lecz nie zawysoka, tęga, ale zgrabna. Ma piękne kasztanowate loki, przyprószone nieco siwizną, pogodne czoło, rumiane policzki i duże, dobroduszne oczy, błękitne, jak niezapominajki. Nadomiar wszystkiego, jest jedną z tych świetnych starodawnych kucharek, które nie troszczą się o to, że zepsują gościowi żołądek, podając najsmaczniejsze i najbardziej tłuste potrawy.
— Bardzo ją lubię i ona mnie także lubi, — szczególnie dlatego, że siostra jej, która młodo umarła, miała także na imię Anna.
— „Bardzo mi miło poznać panią, — zawołała, gdy zjawiłam się na jej dziedzińcu. — Chociaż nie wygląda pani tak, jak sobie wyobrażałam. Sądziłam, że ma pani ciemne włosy, jak moja nieboszczka siostra, a tymczasem pani jest ruda“!
— Z początku myślałam, że nigdy nie polubię panny Janiny, ale to było tylko pierwsze wrażenie. Przyszło mi zaraz na myśl, że powinnam być raczej wyrozumiała niż przesądna, i nie powinnam się oburzać na kogoś, kto powiedział tylko, że mam rude włosy. Prawdopodobnie wyraz „kasztanowaty“ nie istnieje zupełnie w słowniku panny Janiny.
— Zacisze jest bardzo miłym zakątkiem. Dom,