Panna Janina pozwoliła mi przyjmować w swym saloniku gości, a szczególnie panów. Bardzo wątpię, czy wielu takich się znajdzie. Od czasu pobytu mego w Valley Road nie widziałam żadnego młodzieńca, oprócz służącego sąsiadów, Szymona Tollivera, wysokiego chłopaka, o jasnych włosach. Zjawił się pewnego wieczoru i przez godzinę siedział na parkanie, w pobliżu drzwi wejściowych, gdzie obydwie z panną Janiną robiłyśmy ręczne robótki. Przez całą godzinę raz jeden tylko zapytał: „Chce panienka mięty? Dobrze robi na katar“.
— Ale i tutaj rozgrywa się pewna historja miłosna. Widocznie ja już mam takie szczęście, że zawsze muszę brać udział w tego rodzaju historjach. Przecież państwo Irving utrzymywali, że małżeństwo ich doszło do skutku tylko dzięki mnie. Ślub Ludwika Speeda z Teodorą Dix nie odbyłby się też nigdy, gdybym ja nie nalegała.
— W tutejszej historji miłosnej jestem tylko widzem. Raz jeden chciałam okazać swą pomoc, lecz jeszcze bardziej wszystko pogmatwałam. Wobec tego postanowiłam więcej się nie wtrącać. Opowiem ci o tem dokładnie, gdy się zobaczymy.
Pierwszego czwartku wieczorem, po przybyciu Ani do Valley Road, Janina zaproponowała jej, aby z nią poszła na zebranie kościelne. Na samą myśl o tem zebraniu, Janina zarumieniła się z radości.