Ania jest kobietą, a Gilbert dojrzałym mężczyzną, który dokładnie zdaje sobie sprawę z drogi, obranej w życiu. To bardzo porządny chłopiec i dla Ani bardzo odpowiedni. Sądzę, że Ania w Redmond nie zawróci sobie głowy jakimś pierwszym lepszym. Nie pochwalam obecnego systemu studjów, bo uważam, że mieszane towarzystwo na uniwersytecie nie daje naszym dziewczętom nic dobrego. Nie wierzę w to, — kończyła pani Linde uroczyście, — aby studentom na uniwersytetach wystarczał tylko niewinny flirt.
— Przecież głównym ich celem są studja — wtrąciła Maryla z uśmiechem.
— Ktoby w to wierzył? — rzekła ironicznie pani Małgorzata. — Chociaż sądzę, że Ania będzie pracować. Nigdy specjalnie nie interesowała się chłopcami. Ale o Gilbercie powinna myśleć poważniej. O, ja znam dobrze dziewczęta! Karolek Slone także jest nią zajęty, ale nigdybym nie radziła jej wyjść za niego. Slone‘owie, to dobrzy i uczciwi ludzie, ale zawsze zostaną tylko Slone‘ami.
Maryla skinęła potakująco głową. Chociaż powiedzenie przyjaciółki, że Slone‘owie zawsze będą tylko Slone‘ami nie było zbyt jasne, to jednak Maryla doskonale zrozumiała intencję pani Małgorzaty. W każdej wsi musi istnieć taka jedna rodzina; dobrzy, uczciwi, porządni ludzie, ale Slone‘ami są i zostaną na zawsze, chociażby mówili językiem samych aniołów.
Tymczasem Gilbert i Ania, nie zdając sobie sprawy z tego, że pani Małgorzata uczyniła tak ważne postanowienie o ich przyszłości, zagłębiali się coraz
Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.