Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

ty mną gardzisz, a przyznam, że i sama czuję dla siebie pogardę...
— Biedactwo kochane, — szepnęła Iza, współczując przyjaciółce. — Niech mi wolno będzie cię pocieszyć. Zresztą ja nie mam prawa czynić ci wymówek, bo gdyby na mojej drodze nie stanął Jurek, na pewno zostałabym żoną Anatola albo Augustyna. W życiu dziwnie się wszystko wikła, Aniu. Nie jest ono tak jasne i czyste, jak w powieściach.
— Myślę, że nikt już nie oświadczy mi się nigdy w życiu, — szlochała Ania, wierząc w to szczerze w danej chwili.


ROZDZIAŁ XXXIX.
Karjera Janki Andrews.

Po powrocie na Zielone Wzgórze, Ania zdawała sobie dokładnie sprawę, że te ostatnie kilka tygodni były dla niej okresem przełomowym. Najbardziej tęskniła za wesołym nastrojem, który zazwyczaj panował w Ustroniu Patty. Wszystkie marzenia ostatniej zimy nie miały się już nigdy ziścić, teraz wołała nie snuć dalszych marzeń, bo ciągle jeszcze uczuwała dla siebie pogardę. Doszła do wniosku, że samotność tylko wówczas jest dobra, gdy się ją zapełnia marzeniami, zaś samotność bez marzeń staje się wkrótce bardzo przykra.
Po owem rozstaniu w pawilonie, nie widziała więcej Roberta, tylko bardzo często podczas ostatnich dni pobytu w Kingsporcie odwiedzała ją Dorota.