Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

kończeniem kropki, jednakże treść tego listu nie była zbytnio interesująca. Janka ani słowem nie wspominała o szkole, która Anię interesowała w pierwszym rzędzie, nie odpowiadała też na pytania, zadane przez Anię w poprzednim jej liście. Opisywała tylko, ile łokci koronek zdążyła wydziergać, jaka pogoda była w Avonlea, jaką będzie miała nową suknię i jak się czuła, gdy ją bolała głowa. List Rubby Gillis był bardzo porywczy. Opłakiwała nieobecność Ani, zapewniając przyjaciółkę, że na każdym kroku odczuwa jej brak, zapytywała czy chłopcy redmondscy są mili, a na samo zakończenie zawiadamiała ją o nowych swych konkurentach. Był to głupiutki, banalny liścik i Anię ubawiłby ogromnie, gdyby nie zauważyła następującego małego dopisku: „Widocznie Gilbert dobrze się czuje w Redmondzie, tak wywnioskowałam z jego listu“, pisała Ruby. „Sądzę, że i Karol ma się niezgorzej“,
Więc Gilbert korespondował z Ruby! Świetnie. Miał przecież do tego zupełne prawo. Tylko!... Ania nie miała pojęcia, że Ruby pierwsza napisała do Gilberta, a on z prostej grzeczności musiał jej na ten list odpisać. Niemile dotknięta odłożyła list Ruby z niechęcią. Dopiero wesoły i miły list Diany, zawierający mnóstwo nowinek, przysłonił przykre wrażenie tamtego dopisku. Może zbyt wiele Diana rozpisywała się o Alfredzie, ale z drugiej strony zawiadamiała Anię o wszystkich nowych wydarzeniach, i dzięki temu listowi Ania wyobraziła sobie przez chwilę, że znajduje się znowu w Avonlea. Z listu Maryli, pozbawionego zupełnie plotek i sensacyj, powiało zdrową atmosferą rodzinnego życia na Zielo-