cielki tego domku, jak się dowiedziałam. Ta stara dama mieszka tutaj ze swoją siostrzenicą, a musiały obydwie mieszkać tu także przed setkami lat, bo patrząc na ten domek odnosi się takie wrażenie. Taka niewielka przesada jest tylko dowodem fantazji poetyckiej. Jestem pewna, że któryś z bogaczy chciał już niejednokrotnie odkupić to ustronie, ale podobno Patty nigdy się na to zgodzić nie chciała. Za domkiem ciągnie się rozległy sad, który będziecie mogli zobaczyć z tamtej przecznicy. Wyobraźcie sobie, prawdziwy sad w alei Spofford‘a!
— Będę teraz marzyć o „Ustroniu Patty“, — szepnęła Ania. — Wydaje mi się ono takie bliskie i swoje. Ciekawa jestem czy kiedykolwiek uda nam się zajrzeć do środka.
— Bardzo wątpię, — rzekła Priscilla.
Na twarzy Ani zaigrał tajemniczy uśmiech.
— A ja święcie wierzę, że to kiedyś nastąpi. Możesz to nazwać przesadą, lecz uczuwam poprostu pewność, że zawrę kiedyś bliższą przyjaźń z tym baśniowym domeczkiem.
Pierwsze trzy tygodnie pobytu w Redmondzie zdawały się ciągnąć w nieskończoność, lecz za to następna część semestru upłynęła prawie niepostrzeżenie. Wreszcie nastał okres egzaminów przed Bożem Narodzeniem, z których nasi przyjaciele wyszli mniej lub więcej zwycięsko. Zaszczytny tytuł pry-