Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez kilka chwil wszyscy obecni, skamienieli ze strachu, nie mogli pojąć, co się stało: byłoż to trzęsienie ziemi, czy wybuch wulkanu? Niewinnie wyglądająca paczka, którą Ania niebacznie wzięła za makaroniki, zawierała fajerwerki i rakiety, przywiezione z miasta przez ojca Saint-Claira dla pana Slona; w domu Slonów mieli tego wieczoru obchodzić urodziny. Rozległ się huk i trzask, snop iskier z sykiem i skwierczeniem rozsypał się po pokoju. Ania, blada z przerażenia, osunęła się na krzesło, a wszystkie dziewczynki, wydając trwożne okrzyki, powskakiwały na ławki. Józio stał, jak skamieniały, wśród tego rwetesu i tylko Saint-Clair pokładał się ze śmiechu. Priscilla Rogerson zemdlała, Aneczka Bell zaś zaczęła łkać spazmatycznie.
Czas wydawał się bardzo długim, chociaż upłynęło zaledwie kilka minut między pierwszym a ostatnim wybuchem. Oprzytomniawszy, Ania szybko otworzyła drzwi i okna, aby dać ujście gazom i dymowi, napełniającym pokój. Potem z pomocą dziewczynek wyniosła nieprzytomną Priscillę do sieni, gdzie Basia Shaw, opanowana pragnieniem niesienia pomocy, zanim jeszcze ktokolwiek zdołał ją powstrzymać, wylała kubeł lodowej wody na twarz i szyję biednej Priscilli. Cała godzina minęła, zanim spokój został przywrócony... ale był to spokój przed burzą. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że nawet wybuch nie wpłynął na zmianę nastroju nauczycielki. Kiedy Edzio Clay, odrabiając zadanie, nieumyślnie zgrzytnął szyferkiem, pochwycił takie spojrzenie Ani, że zapragnął, żeby się ziemia pod nim rozstąpiła. Na lekcji geografji Ania gnała uczniów przez lądy i morza z pośpiechem, który ich oszałamiał. Najlżejsze zająknięcie się przy rozbiorze gramatycznym wywoływało surowe napomnienie. Stefek Slone słyszał, że nigdy w życiu nie zmaże tej strasznej winy, jaką popełnił, wymawiając, wony zamiast wonny. Ania rozumiała, że okryła się śmiesznością i dostarczyła tematu dla drwin całej Avonlea. Świadomość ta rozdraż-