piemy. Jest ono bogate zarówno tutaj jak i na szerokim świecie, jeśli tylko potrafimy otworzyć nasze dusze dla przyjmowania jego skarbów.
— Zdaje mi się, że rozumiem panią — rzekła Ania w zamyśleniu, — wiem, że wiele wdzięczności jestem winna życiu... O, bardzo wiele, za moją pracę, za Jasia Irvinga, za te słodkie bliźnięta i za moich przyjaciół. Przedewszystkiem za przyjaźń, bo ona tak upiększa życie.
— Serdeczna przyjaźń jest rzeczywiście bardzo pomocna w życiu. Powinniśmy sztandar jej trzymać wysoko i starać się nie zbrukać go nigdy brakiem szczerości i prawdy. Często jednak przyjaźnią nazywają zwykłą poufałość, nie mającą nic wspólnego z tamtem wzniosłem uczuciem.
— Tak, ma pani słuszność. Józia Pay i Julja Bell uważają się za przyjaciółki, nie rozłączają prawie nigdy, a jedna za plecami drugiej wyraża się o niej niepochlebnie. Uważam, iż hańbą jest nazywać podobne uczucia przyjaźnią. W przyjaciołach naszych powinniśmy widzieć tylko piękne cechy i obdarzać ich tylko naszemi najlepszemi uczuciami. Wtedy przyjaźń będzie największym skarbem życia.
— Przyjaźń jest bardzo piękna — uśmiechnęła się pani Allan — ale kiedyś... — urwała. Delikatna biała twarzyczka o przeczystych oczach miała więcej wyrazu dziecka, niż kobiety. Serce Ani śniło dotychczas tylko o przyjaźni i pastorowa nie chciała zetrzeć pyłu słodkiej nieświadomości z kwiatu. Zdanie swoje dokończy kiedyś w przyszłości.
— Aniu — prosił Tadzio natarczywie, wspinając się na jej kolana. — Jestem strasznie głodny, nie masz pojęcia jak strasznie.