— Ja mogę je zabić — zaofiarował się Tadzio z zapałem. — Potrafię na pewno, tylko niech je Maryla trzyma mocno za nogi.
— Z jarzyn przygotuję: groszek, kartofle ze śmietaną i sałatę — wyliczała Ania, — na deser torcik cytrynowy z bitą śmietanką, a wreszcie ser, kawę, kruche ciasteczka. Jutro upiekę tort i ciasteczka oraz uprasuję moją białą batystową sukienkę. Dziś jeszcze powiem Dianie, żeby uprała swoją. Bohaterki pani Morgan są prawie zawsze biało ubrane. To też postanowiłyśmy z Dianą, że przystroimy się w białe batysty za pierwszem spotkaniem ze sławną powieściopisarką. Będzie to pewnego rodzaju hołd dla niej, prawda, Marylo?... Tadziulku, nie wtykaj groszku w szpary podłogi... Zaprosimy też na obiad państwa Allan i pannę Stacy — oni tak pragnęli ją poznać. Co za szczęśliwy traf, że panna Stacy bawi obecnie w Avonlea... Tadziu kochany, nie puszczaj strączków na wodę w wiadrze, idź z tem do korytka... Mam nadzieję, że w czwartek będzie piękna pogoda, bo gdy wuj Andrews był wczoraj u pana Harrisona, przepowiadał deszcz na cały tydzień.
— To jest rzeczywiście dobry znak — przyznała Maryla.
Wieczorem Ania pobiegła do Diany podzielić się z nią radosną nowiną. Siedząc pod wierzbą w ogrodzie Barrych, dziewczęta rozprawiały gorąco.
— Aniu, czy nie mogłabym ci pomóc w przygotowaniu obiadu? Wiesz, jak dobrze przyrządzam wszelkie sałaty.
— I owszem — odpowiedziała Ania. — Chciałabym też, żebyś ze mną przystroiła odświętnie mieszkanie. Pragnę przeistoczyć naszą bawialnię w altanę kwiatową, a stół do obiadu przybrać polnemi różyczkami. Mam nadzieję, że przygotowania pójdą gładko. Bohaterkom pani Morgan wszystko idzie jak z płatka, są one zawsze rozważne i dobre gospodynie. Wydaje się, że przychodzą na świat, jako takie. Czy pamiętasz „Gertrudę“, która, mając lat dziesięć, prowadziła całe gospodarstwo
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.