— Ale znowu musiałam poszerzyć wszystkie suknie. Od lipca przybyło mi jeszcze cztery funty. Aniu, kiedy się to skończy? Bohaterki pani Morgan są zawsze wysokie i smukłe.
— Zapomnij dziś o wszystkich troskach! — zawołała Ania wesoło. — Pani Allan powiada, że ilekroć doznajemy przykrości, powinniśmy wspomnieć jakąś radość, która dałaby się tamtej przeciwstawić. Jeśli nawet jesteś cokolwiek za pulchna, masz zato najrozkoszniejsze dołeczki, a jeśli ja mam piegowaty nos, to kształt jego jest bez zarzutu. Czy nie uważasz, że sok cytrynowy poskutkował?
— O, bezwarunkowo — odparła Diana i dziewczęta wybiegły do ogrodu, pełnego powiewnych cieni i drżących blasków.
— Przede wszystkiem udekorujmy bawialnię. Czasu mamy dużo, bo Priscilla zapowiedziała, że przyjadą po dwunastej. Obiad będzie o pierwszej!
Wątpię czy w tej chwili w Kanadzie lub nawet całych Stanach udałoby się znaleźć dwoje szczęśliwszych dziewcząt. Każdy zgrzyt nożyc ścinających róże, peonje lub hiacynty wydawał im się świegotem: „Dziś przyjeżdża pani Morgan“. Ania nie pojmowała, jak pan Harrison mógł z takim spokojem kosić trawę, jakgdyby nie miało zajść nic niezwykłego.
Bawialnia na Zielonem Wzgórzu czyniła zazwyczaj dość ponure wrażenie. Powodem tego były poważne staroświeckie meble, sztywne tiulowe firanki i białe perkalowe pokrowce, przylegające szczelnie do mebli, o ile jakiś zbyt żywy gość nie ściągał ich gwałtownemi ruchami. Nawet Ani nie udawało się ożywić tego pokoju, bo Maryla sprzeciwiała się wszelkim zmianom. Ale jakaż jest potęga kwiatów! Skoro dziewczęta ukończyły swą pracę, pokój był nie do poznania. Wielka szafirowa waza pełna białych peonij zdobiła stół; czarny lśniący gzyms kominka uginał się pod ciężarem róż i paproci; z obu stron drzwiczek stały wazony szkarłatnych peonij a same
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.