wało, ale wreszcie zwyciężyłem. To też babunia powiedziała, iż wyrośnie jeszcze ze mnie porządny człowiek. Ale muszę panią zapytać o coś bardzo ważnego. Czy pani odpowie mi szczerze?
— Postaram się — przyrzekła Ania.
— Czy pani myśli, że mi „brak piątej klepki?“ — zapytał Jaś takim tonem, jakgdyby całe jego życie zależało od jej odpowiedzi.
— Jasiu, co znowu! — zawołała Ania zdumiona, — kto wmawia ci takie głupstwa?
— Marja to mówiła... Nie wiedziała, że ją słyszę. Wczoraj wieczorem była u niej Weronika od państwa Slone. Przechodząc sienią, słyszałem ich rozmowę w kuchni. Marja mówiła: „Ten Jaś plecie same brednie — na pewno brak mu piątej klepki“. Długo w nocy nie mogłem zasnąć, bo myślałem ciągle o tem, czy ona nie ma racji? Nie mogłem zapytać się o to babuni, lecz postanowiłem poradzić się pani. Jakże się cieszę, że pani w to nie wierzy.
— Rozumie się, że nie wierzę! Marja jest głupi nieuk, więc nie przejmuj się nigdy tem, co plecie — rzekła Ania z oburzeniem, postanawiając zwrócić uwagę pani Irving, aby powściągnęła gadatliwość Marji.
— Jaki ciężar spadł mi z duszy — rzekł Jaś. — Dzięki pani jestem teraz zupełnie szczęśliwy. Czy nie byłoby to straszne nie mieć piątej klepki? Marja sądzi tak zapewne dlatego, że nieraz opowiadam jej rozmaite moje myśli.
— Nie czyń tego więcej, Jasiu — przestrzegała Ania, wspominając własne swoje doświadczenia w tym kierunku.
— Opowiem pani to wszystko, co mówiłem Marji, i pani sama zobaczy, czy to takie dziwaczne — rzekł Jaś. — Ale poczekam do zmroku, bo wtedy aż mnie korci, żeby te historje komuś opowiadać. Jeśli nie mam nikogo innego, zwierzam się
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.