Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

siało pęknięte lusterko — w niefortunnej chwili Ania rzuciła nań okiem. Siedem piegów na nosie odcinało się wyraźniej niż zwykle, może wskutek blasku padającego przez nieosłonięte szyby.
— Wczoraj zapomniałam nos natrzeć maścią — pomyślała. — Muszę to zaraz zrobić.
Stosowała już różne środki, w celu usunięcia piegów; przy jednej z prób skóra zeszła z całego nosa, ale piegi pozostały. Przed paru dniami znalazła w jakiemś czasopiśmie nową receptę maści na piegi. Wobec tego, iż wszystkie składniki potrzebne do przygotowania jej miała w domu, sporządziła ją bezzwłocznie ku wielkiemu niezadowoleniu Maryli, uważającej, że jeśli Opatrzność umieściła piegi na czyimś nosie, nie należy ich usuwać.
Ania udała się do śpiżarni, zwykle mrocznej z powodu cienia wierzby, rosnącej tuż pod oknem. W tej chwili panowała tam zupełna ciemność, gdyż żaluzja była zapuszczona dla zabezpieczenia zapasów przed natrętnemi muchami. Zdjęła z półki butelkę z lekarstwem i starannie wysmarowała cały nos pendzelkiem, specjalnie przygotowanym na ten cel. Po dokonaniu tej ważnej czynności wróciła natychmiast do swego zajęcia. Ten, kto kiedykolwiek przesypywał pierze, wyobrazi sobie z łatwością wygląd Ani po skończonej pracy. Suknia jej była biała od pierza, a wymykające się z pod chustki, przyprószone puchem kosmyki włosów tworzyły istną aureolę.
W tej nieszczęsnej chwili u drzwi kuchni rozległo się stukanie.
— To zapewne pan Shearer — pomyślała Ania. — Wyglądam jak czarownica, ale nie mam czasu się przebierać, bo nie będzie czekał ani chwili.
I pędem pobiegła do drzwi.
Jeśli kiedykolwiek litościwa ziemia rozstępowała się, by pochłonąć zrozpaczoną dziewicę, to podłoga przedsionka na