Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

Zielonem Wzgórzu powinna była się zapaść pod upierzoną Anią.
Na progu stały: Priscilla Grant, elegancka w swej jedwabnej sukni; niska, tęga siwowłosa dama w płóciennym kostjumie i jakaś trzecia pani wysoka, wytwornie ubrana, o pięknej, szlachetnej twarzy i wielkich fiołkowych oczach, ocienionych długą rzęsą.
— Przeczucie mi powiedziało — wyraziłaby się Ania dawnemi czasy, — że to była Karolina Morgan.
W tej rozpaczliwej chwili jedna jedyna myśl wyłoniła się z chaosu, panującego w jej głowie. Uczepiła się jej, jak zbawczej deski ratunku. Wszystkie bohaterki pani Morgan wyróżniały się tem, że w każdej sytuacji „stawały na wysokości zadania“. Bez względu na przeciwności losu okazywały swą wyższość nad wszelkiemi niedolami życia i zawsze „stały na wysokości zadania“. Ania uświadomiła sobie, że obowiązkiem jej było pójść w ich ślady, i uczyniła to tak doskonale, że Priscilla nazajutrz orzekła, iż nigdy w życiu nie podziwiała Ani Shirley tak, jak owej chwili. Bo Ania, chociaż zgnębiona i wstydem przejęta, nie okazała tego absolutnie. Przywitała Priscillę i przedstawiła się jej towarzyszkom z takim spokojem i swobodą, jakgdyby była przybrana w jedwabie i aksamity. Niewątpliwie oszołomiło ją odkrycie, że dama, co do której „przeczucie jej powiedziało“, iż była panią Morgan, okazała się jakąś nieznaną panią Pendexter, krępa zaś, siwowłosa osoba nosiła nazwisko sławnej powieściopisarki. Ale ta przykrość już ją mało dotknęła. Wprowadziła swych gości do bawialni, poczem wybiegła pomóc Priscilli wyprząc konia.
— Bardzo mi przykro, że zaskoczyłyśmy cię tak niespodzianie — przepraszała Priscilla, — ale do wczoraj wieczór nie wiedziałam, że przyjedziemy. W poniedziałek ciotka Karolina wraca do domu, a dzień dzisiejszy postanowiła spędzić u przyjaciółki w mieście. Lecz wczoraj wieczór ta ostatnia odwołała