Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

słowo w słowo. Po powrocie do domu napisała mu list z druzgoczącą odprawą i, jak twierdzi, od tego czasu rodzice na zmianę pilnowali go z obawy, by się nie utopił. Ale Ruby powiada, że niepotrzebnie się lękali, bo w tymże rozdziale „Przewodnika“, we wskazówkach zachowania się odrzuconego konkurenta niema wcale mowy o samobójstwie. Zwierzyła mi się też, że Wacek Blair poprostu usycha z miłości dla niej, ale ją to mało wzrusza.
Ania poruszyła się niecierpliwie.
— Przykro mi jest wyznać, ale nie lubię teraz Ruby. Była mi bardzo bliską, gdyśmy chodziły do szkoły i do seminarjum, chociaż nie tak, jak ty i Janka, oczywiście. Jednak ostatniego roku w Carmody stała się zupełnie inną, taką... taką...
— Już wiem — podchwyciła Diana. — Przywary Gillisów zaczynają obecnie wychodzić najaw. Pani Linde powiada, że jeśli kiedy którakolwiek z Gillisówien myślała o czemś innem, jak o flircie, to z zachowania ich w żadnym razie nie można było tego wywnioskować. Ruby mówi tylko o chłopcach, jakie komplementy jej prawią, jak za nią szaleją w Carmody... A najdziwniejsze, że tak jest naprawdę — dodała z pewnym żalem. — Wczoraj wieczór, gdy spotkałam ją w sklepie Blaire’ów, odrazu szepnęła mi: „Nowe zwycięstwo“. Umyślnie nie zapytałam, kto jest ten nieszczęśliwy, bo widziałam, że aż drży z ochoty wyjawienia mi nazwiska. Tak, ona zawsze o tem marzyła. Pamiętam, jeszcze w szkole mawiała, że gdy dorośnie, musi mieć tuzinami konkurentów i naużywać się życia, zanim wyjdzie zamąż. Jakaż ona inna od Janki! Janka — to taka rozumna, dystyngowana, miła dziewczyna.
— Janka istna perła — potwierdziła Ania — ale — dodała, ściskając pulchną rączkę przyjaciółki, — najlepsza ze wszystkich to moja Diana. Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie w twoim ogrodzie i obietnicę wiecznej przyjaźni? Dotrzymałyśmy „przysięgi“! Nie było między nami nigdy sprzecz-