loki, związane były ognistą kokardą, większą niż jej główka. Sądząc z minki, była bardzo z siebie zadowolona. Blada, mała istotka o miękkich kędziorach jedwabistych włosów, spływających na ramiona, to — myślała Ania — Aneczka Bell, której rodzice z Nowych Mostów przenieśli się obecnie do Avonlea. Trzy dziewczyneczki, przytulone do siebie na jednej ławce, były to z pewnością Cottonówny. Nie ulegało też wątpliwości, że mała piękność o długich ciemnych lokach i piwnych oczach, rzucająca kokieteryjne spojrzenia ku Jankowi Gillis, była to Priscilla Rogerson, której ojciec, ożeniwszy się właśnie po raz drugi, przywiózł dziewczynkę do domu od babki w Graftonie. Nazwiska wysokiej, niezręcznej uczennicy w jednym z dalszych rzędów, której własne ręce i nogi zdawały się zawadzać, Ania nie mogła odgadnąć. Później dowiedziała się, że była to Basia Shaw, przybyła na stałe do swej ciotki w Avonlea. Miała się też wkrótce przekonać, że ilekroć Basia dobrnęła do tablicy bez potknięcia się o cudze lub własne nogi, koledzy zapisywali ten niezwykły fakt, celem upamiętnienia go, na ścianie przedsionka.
Lecz kiedy oczy Ani spotkały spojrzenie malca z pierwszej ławki, dziwnie miły dreszcz wstrząsnął nią — jakgdyby odnalazła oczekiwanego genjusza. Wiedziała odrazu, że to musi być Jaś Irving, i że pani Małgorzata raz przynajmniej miała rację, przepowiadając, iż będzie on różny od dzieci avonleaskich. Co więcej, Ania uznała, iż był on różny od wszystkich dzieci wogóle i że przez te wielkie, szafirowe oczy garnie się ku niej duszyczka subtelna, bliska jej własnej.
Pamiętała, że Jaś ma lat dziesięć, ale wyglądał zaledwie na osiem. Nie widziała nigdy równie pięknej dziecięcej twarzyczki: rysy cudownej delikatności w obramowaniu kasztanowatych kędziorów. Co za prześlicznie zarysowane usteczka o pełnych karminowych wargach! Zadumany i poważny wyraz zdawał się świadczyć, że duch jego był o wiele starszy od ciała.
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.