Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

la czyni zbyt małe postępy w arytmetyce. Oczywiście, mała korzystałaby więcej, gdyby w czasie lekcji mniej wdzięczyła się do chłopców. Jestem pewna, że to Kuba Gillis odrabia jej klasówki, pomimo iż nigdy nie zdołałam go na tem przyłapać.
— Czy udało ci się przekonać obiecującego synka pani Donnell do jego arystokratycznego imienia?
— Owszem — zaśmiała się Ania — ale to było doprawdy trudne zadanie. Początkowo, gdy zwracałam się doń „Saint-Clair“, mimo że powtarzałam to imię kilkakrotnie, nie odzywał się wcale; gdy zaś chłopcy trącali go, robił tak zdziwioną minę, jakbym go nazywała Karolem lub Jankiem — skądże mógł przypuszczać, że jego mam na myśli? Zatrzymałam go tedy pewnego popołudnia po skończonych lekcjach i przemówiłam doń z całą serdecznością. Powiedziałam mu, że matka jego życzy sobie, bym go nazywała Saint-Clairem i nie mogę postępować wbrew jej woli. Jest to naprawdę bardzo rozsądny chłopaczek, to też zgodził się, żebym go nazywała Saint-Clairem, dodał jednak, że jeżeli który z chłopców tak go nazwie, sprawi mu lanie. Oczywiście, musiałam go skarcić za użycie takiego nieparlamentarnego wyrażenia. Odtąd ja go nazywam Saint-Clairem, chłopcy — Kubą i mamy święty spokój. Zwierzył mi się, że ma zamiar zostać stolarzem, podczas gdy pani Donnell domaga się, bym go kierowała na profesora uniwersytetu.
Wzmianka o uniwersytecie pchnęła myśli Gilberta na inne tory, i przez chwilę gawędzili o swych planach i marzeniach — poważnie, z wiarą, jak młodzież lubi gawędzić, gdy przyszłość jest jeszcze tajemniczą ścieżką, pełną cudownych możliwości.
Gilbert postanowił poświęcić się medycynie.
— To piękny zawód — mówił z zapałem, — każda jednostka powinna walczyć przez całe życie — wszakże ktoś określił człowieka, jako zwierzę walczące. Ja pragnę zwalczać