Ania, blada i drżąca, podeszła do studni i przechyliła się, żeby zajrzeć. Wiadro wisiało na swojem miejscu, hen, w głębi migotało pasmo światła na powierzchni. Studnia Cutbertów była najgłębsza w Avonlea. Jeśliby Tola... ale Ania nie mogła dokończyć tej myśli. Wstrząsnęła się i odwróciła szybko.
— Biegnij do pana Harrisona — mówiła Maryla, łamiąc ręce.
— Pan Harrison i Janek Carter są dziś w mieście, pójdę do pana Barrego.
Po chwili wróciła z nim. Niósł zwój liny z przytwierdzonem do niej narzędziem, przypominającem grabie.
Maryla i Ania, zdrętwiałe z przerażenia, śledziły ruchy pana Barrego, sondującego studnię. Tadzio zaś, okrakiem na furtce, przyglądał się całej grupie z minką, pełną zadowolenia.
Wreszcie pan Barry potrząsnął głową z uczuciem widocznej ulgi.
— Niema tam jej na pewno. Ciekawa rzecz, gdzie też być może? Chodźno tu, młodzieńcze! Czy doprawdy nie masz pojęcia, gdzie się twoja siostra podziała?
— Mówiłem już dziesięć razy, że nie — odparł Tadzio, udając obrażonego — może jaki włóczęga przyszedł i skradł ją.
— Co za bzdury! — rzekła Maryla ostro — pewność, że Tola się nie utopiła, uspokoiła ją nieco. — Czy nie przypuszczasz, Aniu, że mogła zabłądzić, idąc do pana Harrisona? Od czasu, gdy tam była z tobą, bezustannie wspominała papugę.
— Wątpię, czy Tola odważyłaby się sama na taką wycieczkę. Ale pobiegnę się przekonać.
Ktoby w tej chwili zwrócił uwagę na Tadzia, niewątpliwie zauważyłby wyraźną zmianę w jego twarzyczce. Cichutko ześlizgnął się z furtki, i wiele tylko miał sił w swych tłustych nóżkach, popędził w kierunku stodoły. Ania w niezbyt optymistycznym nastroju śpieszyła przez pola ku domowi pa-
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.