panią z całego serca. — Naprawdę trudno jest w takich okolicznościach wyłajać kogoś porządnie.
A oto list Basi Shaw. Nie mogę skopjować wszystkich kleksów oryginału.
Pani powiedziała, żebyśmy opisali jakieś odwiedziny. Ja byłam w odwiedzinach raz jeden tylko: zimową porą u ciotki Marji. Jest to bardzo dziwna osoba i doskonała gospodyni. Pierwszego wieczora pszy kolacji wywróciłam karafkę i stłukłam ją. Ciocia powiedziała, że karafkę tę ma od samego ślubu i dotychczas nikt jej jeszcze nie stłukł. Kiedyśmy wstali od stołu, nastąpiłam jej na suknię i wszystkie fałdy wypruły się z paska. Nazajutrz rano pszy myciu uderzyłam dzbankiem o miskę i wyszczerbiłam obie żeczy, zaś przy śniadaniu zalałam serwetę herbatą. Pomagając ciotce nakrywać do stołu, upuściłam porcelanowy półmisek; rozleciał się na kawałeczki. Wieczorem spadłam ze schodów i zwichnęłam nogę. Cały tydzień przeleżałam w łóżku. Słyszałam, jak ciotka mówiła do wuja, iż to całe szczęście, bo byłabym potłukła wszystko w domu. Jak tylko wyzdrowiałam, wróciłam do rodziców. Bardzo nie lubię jeździć w odwiedziny. Wolę chodzić do szkoły, szczególnie odkąd pani jest w Avonlea.
Wacek White zaczyna:
Opowiem pani coś o mojej Bardzo Odważnej Ciotce. Mieszka w Ontario i jednego dnia, idąc do stodoły, zobaczyła obcego psa w podwórzu. Pochwyciła kij, zwaliła go mocno,