dawać się z nikim, kto klnie. Przeraził się bardzo, i obiecał mi, że jeśli mu wybaczę, to zabierze mnie w krainę Zachodu Słońca. I naprawdę następnego wieczoru, gdy siedziałem na Szarych Skałach, starszy Żeglarz przybył po mnie w zaczarowanej łodzi. Łódź mieniła się blaskiem pereł i tęczy, jak wnętrze muszli a żagiel jak światło księżyca. Popłynęliśmy wprost do Zachodzącego Słońca. Pomyśl tylko, droga pani; byłem w krainie Zachodu Słońca. Jest to kraina samych kwiatów, niby wielki ogród. Wpłynęliśmy do portu, błyszczącego jak złoto. Wprost z łodzi wyskoczyłem na łąkę żółtych jaskrów, wielkich jak róże. Pozostawałem tam bardzo długo. Zdawało mi się, że to rok cały, ale Starszy Żeglarz powiedział, że zaledwie kilka minut. W krainie Zachodu Słońca czas wydaje się o wiele dłuższy, niż u nas.
P. S. Rozumie się, że ten cały list to bajka, droga nauczycielko!
Nastąpiło to po bezsennej nocy, spowodowanej nieznośnym bólem zębów. Wstawszy z łóżka w ciemny, ponury poranek zimowy, Ania doznała uczucia, iż życie jest smutne i bezwartościowe. Udała się do szkoły w bynajmniej nie anielskiem usposobieniu. Twarz jej spuchła, a ból dokuczał srodze. W pokoju szkolnym było zimno i pełno dymu, gdyż ognia nie można było rozpalić. Drżące z chłodu dzieci skupiały się po kątach. Tonem ostrzejszym niż kiedykolwiek Ania kazała im zająć miejsca. W odpowiedzi na to Antoś Pay ze swą zwykłą imper-