— O tak! — westchnęła Ania, szczęściem nie odczuwszy sarkazmu w zapytaniu Maryli. — Ach, Marylo, jestem obecnie najszczęśliwsza dziewczynką na wyspie księcia Edwarda. Upewniam Marylę, że ze szczerą chęcią odmówię dziś wieczór modlitwę. Djana i ja zbudujemy jutro domek dla zabawy w gaiku brzozowym. Czy mogę wziąć te kawałki potłuczonej porcelany, co leżą na stosie drzewa? Urodziny Djany są w lutym, zaś moje w marcu. Czy się to Maryli nie wydaje dziwnym zbiegiem okoliczności? Djana pożyczy mi książkę do czytania, bardzo ciekawą i strasznie zajmującą. Pokaże mi miejsce daleko w lesie, gdzie rosną konwalijki. Czy Maryla nie uważa, iż Djana ma bardzo wymowne oczy? Chciałabym i ja mieć takie! Djana nauczy mnie piosenki: „Nelly z koszyczkiem w ręce“. Da mi też obrazek do zawieszenia w moim pokoiku. Jest to prześliczna rycina, mówi Djana: jakaś piękna dama w błękitnej jedwabnej sukni. Dostała ją od pewnego agenta, sprzedającego maszyny do szycia. Chciałabym posiadać cośkolwiek dla ofiarowania Djanie. Jestem troszeczkę wyższa od niej, ale ona jest tęższa. Mówi, że chciałaby być szczuplejszą, bo wtedy jest się zręczniejszą, ale obawiam się, że powiedziała tak dlatego, aby mi nie sprawić przykrości... Któregoś dnia pójdziemy nad morze zbierać muszle. Postanowiłyśmy nazwać źródło tam koło mostku fontanną Drjad. Czy to nie pięknie? Czytałam raz o jednem miejscu, mającem taką nazwę. Zdaje mi się, że Drjada jest to dorosły Elf, czy nie?
— Obyś tylko nie zamęczyła Djany swojem gadulstwem — rzekła Maryla. — Pamiętaj także przy układaniu waszych planów, że niewolno bezustannie się bawić. Będziesz miała obowiązki, które muszą być spełniane przedewszystkiem.
Kielich radości Ani był już pełen, lecz Mateusz przepełnił go po brzegi. Powrócił był właśnie ze sklepu z Cormody i nieco nieśmiało, błagalnie spoglądając na siostrę, podał Ani małą torebkę.
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.