— Jakiż prześliczny dzień! — rzekła Ania, głęboko oddychając. — Czyż nie cudnie jest żyć w takim dniu, jak dzisiejszy? Żal mi tych, którzy się jeszcze nie urodzili i nie mogą napawać się tą pogodą! Choćby przeżyli nie jeden taki rozkoszny dzień, dzisiejszego przecież nie zaznają... I jakie to szczęście, że mamy taką śliczną drogę do szkoły!
— Zapewne, że przyjemniej jest iść tędy, niż gościńcem, na którym jest gorąco i tyle kurzu — odpowiedziała praktyczna Djana, poczem zajrzała do koszyczka ze śniadaniem dla obrachowania, wiele też kęsów smacznego ciastka z malinami przypadnie na jedną uczennicę, jeśli trzy sztuki trzeba będzie podzielić pomiędzy dziesięć koleżanek.
Dziewczynki ze szkoły Avonlei miały zwyczaj składać razem przyniesione śniadania, a gdyby która z nich odważyła się sama, lub nawet wspólnie z najlepszą swoją przyjaciółką zjeść trzy ciastka z malinami, napiętnowanoby ją, jako „wstrętnego sobka“. A jednak trzy ciastka, podzielone pomiędzy dziesięć dziewczynek, mogły tylko zaostrzyć apetyt na nie.
Droga, którą Ania i Djana dążyły do szkoły, była wistocie prześliczna. Ania nie potrafiłaby stworzyć podobnej
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XV.
Awantura w szkole.