nawet w swej wyobraźni. Pójście gościńcem było wcale nieromantyczne, natomiast spacer Aleją Zakochanych, wzdłuż Szumu Wierzb, Doliną Fiołków i Ścieżką Brzóz był w wysokim stopniu poetyczny.
Aleja Zakochanych zaczynała się w ogródku za kuchnią Zielonego Wzgórza i wiła się poprzez las tak daleko, jak sięgała posiadłość Cutbertów. Była to droga, którą zwykle chodziły krowy, udając się na pastwiska i kędy zimową porą zwożono drzewo do kuchni. Ania wymyśliła tę nazwę już po kilkutygodniowym pobycie na Zielonem Wzgórzu.
— Wiem dobrze, że żadni zakochani nie chodzą tędy — objaśniała Ania Marylę — ale czytamy właśnie z Djaną śliczną książkę, w której jest Aleja Zakochanych. Dlatego chciałyśmy także mieć podobną. Wszakże to śliczna nazwa, czy nie? Lubię tę ścieżkę, bo można na niej śpiewać i krzyczeć w niebogłosy, a nikt się o to nie gniewa.
Ania wychodziła zazwyczaj wczesnym rankiem i udawała się Aleją Zakochanych aż do jeziora. Tam spotykała Djanę i obie dziewczynki wędrowały pod koronami klonów, dopóki nie doszły do małego mostku.
— Klony są to naprawdę takie towarzyskie drzewa — mawiała Ania. — Wiecznie szepczą i szepcą do nas.
Następnie dziewczynki skręcały ze ścieżki, mijały łąki pana Barrego i Szum Wierzb. Za tym ostatnim znajdowała się Dolina Fiołków — maleńka zielona polanka w cieniu wielkiego lasu pana Bella.
— Zapewne, że teraz niema tam fiołków — opowiadała Ania Maryli — lecz Djana mówi, że na wiosnę są ich miljony. Czy Maryla może to sobie wyobrazić? Dlatego nazwałyśmy to miejsce Doliną Fiołków. Djana mówi, że nie zna nikogo równie zdolnego, jak ja, do nadawania nazw. Bardzo przyjemnie jest być zdolnym w pewnym kierunku. Djana wymyśliła nazwę Ścieżka Brzóz. Prosiła o nią koniecznie, więc zgodziłam się, chociaż z pewnością wymyśliłabym coś o wiele poetyczniejszego. Każdy mógłby ułożyć taką
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.