I czy Maryla wie, że Jania Andrews powiedziała mi, iż słyszała Minię Macferson mówiącą, że Prissy Andrews powiedziała Sarze Gillis, jakobym miała bardzo ładny nos? Ach, Marylo, jest to pierwszy komplement, który usłyszałam w życiu! Jakiego dziwnego doznałam uczucia! Marylo, czy ja mam naprawdę ładny nos? Wiem, że Maryla powie mi prawdę!
— Owszem, twój nos nie jest brzydki — przyznała Maryla krótko.
Dobrze widziała, że Ania miała wyjątkowo zgrabny nos, lecz nie chciała jej tego powiedzieć.
Upłynęły już trzy tygodnie od pierwszej bytności Ani w szkole, a dotąd wszystko szło pomyślnie. I oto w piękny wrześniowy poranek Ania i Djana, jedne z najszczęśliwszych dziewczynek w Avonlei, dążyły wesoło Ścieżką Brzóz.
— Zdaje mi się, że Gilbert Blythe[1] przyjdzie do szkoły — rzekła Djana. — Całe lato spędził u swych krewnych, skąd powrócił dopiero w sobotę wieczór. Jaki on śliczny, Aniu! Zawsze okrutnie dokucza dziewczynkom. Potrafi umęczyć na śmierć.
Ton mowy Djany wyraźnie dowodził, że chętnie pozwala umęczać się na śmierć.
— Gilbert Blythe? — spytała Ania. — Czy to nie jego imię i nazwisko wypisane jest na ścianie, tuż obok wejścia, pod imieniem Juli Bell? A nad tem ogłoszenie.
— Tak, właśnie — rzekła Djana, potwierdzając skinieniem głowy — lecz jestem pewna, że on wcale tak bardzo nie jest w niej zakochany. Słyszałam, jak mówił, że uczył się tabliczki mnożenia na jej piegach.
— Ach, nie mówże o piegach wobec mnie — prosiła Ania. — To wcale niedelikatnie, bo przecież ja mam ich tyle! Lecz wydaje mi się bardzo niemądrem takie wspólne „ogłaszanie“ imion dziewcząt i chłopców na ścianach. Chciałabym zobaczyć takiego, ktoby się odważył połączyć moje
- ↑ Blajt.