Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

imię z imieniem któregoś z chłopców. Nie przypuszczam wcale, aby kto zechciał to uczynić — dodała śpiesznie.
Westchnęła. Nie prngnęła, aby imię jej było nakreślone na ścianie; jednakże pewnem upokorzeniem była świadomość, że nie ma obawy co do tego zdarzenia.
— Głupstwo — rzekła Djana, której czarne oczy i wspaniałe warkocze robiły takie wrażenie w sercach młodzieży szkolnej, że imię jej było wyryte ze sześć razy na sklepionej ścianie przedsionka. — Przecież to tylko żarty! I nie wmawiaj sobie wcale, że twoje imię nigdy nie będzie tam widniało. Karol Sloan jest tobą zachwycony. Powiedział swojej matce — rozumiesz, matce — że jesteś najrozumniejszą dziewczyną w szkole. To wszakże więcej znaczy, niż być ładną.
— Co to, to nie — odpowiedziała Ania, wielbicielka piękna. — Wołałabym być ładną, niż rozumną. Zresztą niecierpię Karola. Nienawidzę chłopców z wyłupiastemi oczami. Gdyby ktokolwiek odważył się napisać jego imię wraz z mojem, nie przebaczyłabym mu tego nigdy... Ale przyjemnie jest być prymusem w klasie!
— Teraz Gilbert będzie w twojej klasie, a on zwykł być prymusem. Przechodzi dopiero czwartą część Wypisów, pomimo, że ma lat prawie czternaście. Przed czterema laty ojciec jego zachorował i musiał wyjechać do Alberty dla ratowania zdrowia. Zabrał go wtedy i zatrzymał przy sobie prawie całe trzy lata. Nie uczęszczał więc Gilbert wówczas prawie wcale do szkoły, zaczął chodzić dopiero po powrocie. Jednak wobec niego nie będzie ci tak łatwo być prymuską, Aniu.

— Mało mnie to obchodzi — wtrąciła Ania prędko. — Niewielka to chwała być prymuską pomiędzy dziećmi dziewięcio i dziesięcioletniemi. Wczoraj uznali, że jestem pierwszą, dlatego że umiałam odpowiedzieć o „rewolucji“. Józia Pay[1] była pierwszą, ale wyobraź sobie, zaglądała do książki. Pan Philips nie zauważył tego — patrzał na Prissy

  1. Pej.