Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

wspaniała zabawa! Będziemy się też uczyły jednej nowej pieśni.. Janka Andrews ćwiczy się już w akompanjamencie. Zaś Alisia Andrews przyrzekła pożyczyć nam nową książkę do wspólnego czytania, podczas gdy odpoczywamy nad strumieniem. A ty umiesz tak ślicznie czytać na głos, Aniu!
Jednakże nic nie było w stanie zachwiać postanowienia Ani. Stanowczo nie powróci już do szkoły pana Philipsa. Oświadczyła to Maryli natychmiast po powrocie do domu.
— Głupstwo! — rzekła Maryla.
— Wcale nie głupstwo — odpowiedziała Ania, spoglądając na Marylę poważnym, pełnym wyrzutu wzrokiem. — Czy Maryla nie rozumie tego? Zostałam znieważona!...
— Znieważona! Zapewne! Pójdziesz jutro, jak zwykle, do szkoły.
— O nie! — Ania przecząco potrząsnęła głową. — Nie powrócę już do szkoły, Marylo. Będę się uczyła w domu, będę się sprawowała możliwie jak najlepiej i będę milczała, ile tylko potrafię. Ale do szkoły nie wrócę!
Maryla widziała, że na drobnej twarzyczce Ani odmalował się opór nie do złamania. Zrozumiała, że w tej chwili nie potrafi jej przekonać i postanowiła nie mówić o tem więcej.
— Pójdę dziś wieczorem do Małgorzaty — pomyślała. — Z Anią nie można teraz rozumować. Jest zbyt rozgoryczona i lękam się, że mogłaby się zaciąć w swym uporze. O ile rozumiem tę całą historję, pan Philips postąpił bardzo nietaktownie. Nie powiem jednak tego dziecku, a rozmówię się z Małgorzatą. Dziesięcioro dzieci posyłała do szkoły, więc ma przecież doświadczenie w tym kierunku. Zresztą opowiem jej dokładnie, co się stało.
Maryla zastała panią Linde zajętą, jak zwykle, robieniem swej kołdry bawełnianej.
— Przypuszczam, że wiesz, w jakiej sprawie przychodzę — rzekła, nieco zmieszana.
Pani Małgorzata skinęła głową potakująco.
— Domyślam się, że to sprawa Ani w szkole — od-