stało. Ha, trudno, musimy się położyć spać obok Mimi! Nie masz pojęcia, jak ona we śnie kopie!
Panna Józefina Barry nie zjawiła się nazajutrz przy pierwszem śniadaniu, ale pani Barry uśmiechnęła się życzliwie ku dziewczynkom.
— No i cóż? Dobrzeście się bawiły wczoraj wieczorem? Chciałam zaczekać, aż powrócicie, aby was uprzedzić, że ciotka Józefina przyjechała i będziecie musiały pójść spać na górę. Ale byłam tak znużona, że nie wytrzymałam i musiałam się położyć. Sądzę, żeście nie przeszkodziły ciotce, Djano?
Djana zachowała dyskretne milczenie, lecz poprzez stół zamieniła z Anią porozumiewawczy uśmiech.
Ania natychmiast po śniadaniu pośpieszyła do domu i w ten sposób pozostała w błogiej nieświadomości co do burzy domowej, jaka się po południu, rozigrała nad głowami rodziny Barrych. Dowiedziała się o tem dopiero od pani Linde, do której Maryla wysłała ją z jakiemś poleceniem.
— Słyszałam, żeście z Djaną napędziły śmiertelnego strachu tej biednej starej pannie Barry — rzekła pani Linde surowym głosem, lecz z ironicznym błyskiem oczu. — Pani Barry wstąpiła tu do mnie przed pięciu minutami, jadąc do Carmody. Jest niezmiernie zmartwiona tą całą sprawą. Panna Barry była w strasznym humorze, gdy dziś rano przyszła na śniadanie... a mogę cię zapewnić, że zły humor panny Józefiny Barry to nie żarty. Z Djaną nie chce wcale mówić.
— Nie była to wcale wina Djany — rzekła Ania smutnie. — Była to moja wina. Ja wpadłam na pomysł ścigania się, kto pierwszy będzie w łóżku
— Domyślałam się tego! — rzekła pani Linde z triumfem nieomylnego proroka. — Wiedziałam, że był to pomysł twojej mózgownicy. Tak, tak, dobrego nawarzyłyście piwa! Stara panna Barry przyjechała z zamiarem pozostania przez cały miesiąc, ale oto oświadczyła, że nie zatrzyma się ani godziny dłużej, lecz wróci do miasta już jutro, pomimo niedzieli i innych względów. Byłaby odjechała nawet dziś
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.