Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

znać ich i nie tęsknić do nich! Czy Maryla wie, jak ja sobie wyobrażam, czem są konwalijki! Sądzę, że muszą to być duszyczki kwiatów, które zwiędły poprzedniego lata i tutaj znalazły swój raj. Ale też spędziliśmy dziś rozkoszne popołudnie, Marylo! Jedliśmy podwieczorek w zacisznym parowie, porosłym mchami, niedaleko starej studni. Co za romantyczne miejsce! Karolek Slone wyzwał Artura Gillis, aby przeskoczył rów, i Artur był zmuszony to uczynić, bo wszakże nie mógł nie przyjąć wyzwania. Nikt w szkole nie ważyłby się odmówić. Wyzywać jest u nas bardzo w modzie. Pan Philips oddał wszystkie zebrane przez siebie kwiaty Prissy Andrews i wyraźnie słyszałam, jak wyrzekł: „Słodkie dla słodkiej!“ Wyrażenie to wyjęte było z książki, wiem dobrze, ale, bądź co bądź, dowodzi, że posiada on trochę polotu, jeśli potrafił je odpowiednio zastosować. Mnie także ofiarował ktoś wiązankę konwalijek, lecz odrzuciłam je z pogardą. Nie mogę powiedzieć imienia tej osoby, bo uroczyście przyrzekłam, iż imię to nigdy nie przejdzie przez moje usta. Uwiliśmy wianki z zebranych kwiatków i przystroiliśmy niemi nasze kapelusze. A kiedy nadeszła chwila powrotu do domu, ruszyliśmy, śpiewając głośno, para za parą, wielkim gościńcem, z wiązankami i wieńcami w rękach. Ach, jakież to było wspaniałe! Wszyscy mieszkańcy dworku pana Slone wybiegli, by się nam przypatrzeć, a każdy spotkany na drodze zatrzymywał się i spoglądał za nami. Zwracaliśmy powszechną uwagę...
— Nic dziwnego! Małoż jest gapiów! — zauważyła Maryla.
Po konwalijkach nastąpiły fiołki i cała dolina Fiołków pokryła się niemi. Ania dążyła pośród nich do szkoły, ostrożnie stąpając i obejmując je wzrokiem pełnym miłości, jakgdyby chodziła po poświęconej ziemi.
— Nieraz — zwierzała się Djanie — kiedy przechodzę tędy, najzupełniej jest mi obojętne, czy Gil... czy ktokolwiek inny w klasie zajmie pierwsze miejsce. Lecz kiedy jestem w szkole, doznaję zupełnie innych uczuć i staję się znowu ambitną. Takie to są we mnie dwie rozmaite Anny.