Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IV.

Ofiara Ani dla sprawy honorowej.

Niestety, Ania była zmuszona czekać dłużej, niż dwa tygodnie. Wobec tego, że miesiąc minął od chwili ostatniego wypadku z ciastem, czas już był na jakąś nową niezwykłą przygodę. O drobnych pomyłkach tego rodzaju, jak że w roztargnieniu wylała garnuszek zbieranego mleka zamiast do szaflika ze strawą dla trzody, do koszyka z wełną lub że na przechadzce, zatopiona w marzeniach, zeszła z mostku wprost do strumienia — i wspominać nie warto.
W tydzień po podwieczorku na probostwie Djana Barry zaprosiła gości do siebie.
— Nie liczne ale dobrane towarzystwo — zapewniała Ania Marylę. — Tylko dziewczęta z naszej klasy.
Panienki bawiły się doskonale, i nic niezwykłego nie zakłóciło wesołego nastroju aż do podwieczorku, po którym zebrały się w cienistym ogrodzie Barrych, nieco znużone monotonnością gier, gotowe podjąć każdy figiel, jakiby się nadarzył. To też po chwili zaczęła się gra w „wyzywankę“.
„Wyzywanka“ była to w obecnej chwili niezmiernie modna zabawa pośród młodzieży szkolnej w Avonlei. Wprowadzili ją chłopcy, ale wkrótce zajęła ona i dziewczęta, i odtąd wszystkie szalone figle, jakie tego lata miały miej-