dzo niebezpiecznym. Jednakże gdy Djana i wszystkie dziewczęta — prócz Ruby Gillis, która pozostała jak wryta w ziemię, zalewając się łzami — popędziły na drugą stronę domu, znalazły Anię bladą i bezsilną, leżącą pośród poniszczonych pędów dzikiego wina.
— Aniu, czyś zabita? — krzyknęła Djana, rzucając się na kolana obok przyjaciółki. — O, Aniu, droga Aniu, powiedz choć jedno słóweczko, powiedz, czy żyjesz jeszcze?
Ku wielkiemu uspokojeniu wszystkich dziewcząt, specjalnie zaś Józi Pay, która, pomimo braku wyobraźni, oczami duszy widziała się już w przyszłości zhańbioną piętnem winy przedwczesnej tragicznej śmierci Ani Shirley, Ania uniosła się, chwiejąc, i odpowiedziała słabym głosem:
— Nie, Djano, nie zabiłam się, lecz zdaje mi się, że zemdlałam.
— Jakto? — zaszlochała Carrie Slone. — Jakto, Aniu?
Lecz zanim Ania zdążyła odpowiedzieć, pani Barry ukazała się na progu domu.
Spostrzegłszy ją, Ania spróbowała wstać, ale natychmiast z lekkim okrzykiem bólu opadła na miejsce.
— Co się stało? Gdzieżeś się zraniła? — spytała pani Barry.
— W kostkę nogi — jęknęła Ania. — Ach, Djano, błagam cię, poszukaj twego ojca i poproś, by mnie odwiózł do domu. Czuję, że nie potrafiłabym sama tam zajść. I jestem pewna, że nie udałoby mi się tego dokonać, skacząc na jednej nodze, skoro Janka nie potrafiła w ten sposób okrążyć nawet ogrodu.
Maryla była właśnie w sadzie zajęta zbieraniem letnich jabłek, gdy spostrzegła pana Barry, jak, przeszedłszy kładkę, zbliżał się ku Zielonemu Wzgórzu. Na rękach niósł Anię, której głowa spoczywała na jego ramieniu. Obok szła pani Barry, a za nimi cała gromada dziewcząt.
W owej to chwili dopiero Maryla uświadomiła sobie swój stosunek do przybranego dziecka. Nagłe uczucie bólu, jakie ją przeniknęło, przeświadczyło ją, czem Ania dla niej
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.