lnej, pan Bell, przyszedł mnie odwiedzić, a jest to przecież niezmiernie ważna figura!
Zapewne, że nie jest on pokrewną duszą, lecz lubię go, i jest mi naprawdę przykro, żem zawsze krytykowała jego sposób odprawiania modlitwy. Teraz wierzę, że on ją pojmował, tylko przywykł odmawiać ją tak, jakby jej nie rozumiał. Mógłby wszakże mówić inaczej, gdyby był sobie zadał trochę trudu. Dałam mu do tego maleńką wskazówkę. Zwierzyłam mu się, jak bardzo starałam się uczynić moje własne osobiste modlitewki zajmującemi. On znowu opowiadał mi, jak kiedyś sam też złamał nogę w kostce, będąc małym chłopcem.
Tak dziwnie jest wyobrazić sobie Bella jako chłopca. Nawet moja wyobraźnia nie potrafi coś podobnego odmalować sobie. Kiedy myślę o nim, jako o dziecku, widzę go z siwemi bokobrodami, w okularach, zupełnie takiego samego jak na katedrze w szkole, tylko małego. Natomiast panią Allan jest bardzo łatwo przedstawić sobie jako dziewczynkę. Pani Allan odwiedziła mnie czternaście razy. Czy to nie powód do dumy, Marylo? Pastorowa, która jest tak wyjątkowo zajęta! A jakże miły gość z niej! Nigdy nie twierdzi, że to była moja wina i że to będzie nauczką na przyszłość. A takie jest zawsze zdanie pani Linde, ilekroć przychodzi mnie odwiedzić. I mówi w ten sposób, iż czuję, że ma nadzieję, że się zmienię na lepsze, ale wcale nie jest tego pewna. Józia Pay odwiedziła mnie także. Przyjęłam ją tak uprzejmie, jak tylko potrafiłam, bo zdaje mi się, że żałuje, iż wyzwała mnie na ową próbę. Gdybym się była zabiła. Jakież ciężkie wyrzuty sumienia dręczyłyby ją przez całe życie!
Djana była wierną przyjaciółką. Przychodziła codziennie, aby mi osłodzić moją samotność... Ale jakże będę szczęśliwa, gdy wreszcie pójdę do szkoły! Słyszałam tyle zajmujących szczegółów o nowej nauczycielce. Wszystkie dziewczęta twierdzą, że jest niezmiernie słodka. Djana mówi, że ma cudne, jasne wijące się włosy i pełne wyrazu oczy.
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.