Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ gniazdo wronie było nam koniecznie potrzebne do pogadanki przyrodniczej — objaśniła Ania. — Było to podczas popołudniowej wycieczki. Nasze wycieczki są wspaniałe, Marylo. Panna Stacy objaśnia wszystko prześlicznie. Następnie piszemy wypracowania, których treścią są właśnie te wspólne przechadzki. Koleżanki mówią mi, że moje ćwiczenia bywają zwykle najlepsze.
— Jesteś bardzo zarozumiała, twierdząc coś podobnego. Jedynie nauczycielka mogłaby sąd o tem wydać.
— Właśnie i ona to powiada. Ale pomimo wszystko nie jestem wcale zarozumiała. Jakże mogłabym nią być, skoro jestem tępa w geometrji! Chociaż w ostatnich czasach zaczynam trochę więcej pojmować. Panna Stacy wykłada tak jasno! Jednakże nie łudzę się wcale, że kiedykolwiek będę mocna w tym przedmiocie, a zapewniam Marylę, że to bardzo poniżające uczucie. Lecz szalenie lubię pisywać wypracowania. Najczęściej panna Stacy pozwala nam wybierać dowolnie tematy, ale w przyszłym tygodniu będziemy pisali o jakiejś sławnej osobistości. Trudno jest wybrać znakomitego człowieka z pośród tak wielu, którzy żyli. Ach! jakże to przyjemnie mieć przeświadczenie, że się jest znakomitym i że po naszej śmierci dzieci w szkołach będą pisały o nas wypracowania! Jakże pragnęłabym być sławną! Kiedy dorosnę, zostanę pielęgniarką i udam się na pole bitwy, jako siostra miłosierdzia. Rozumie się, o ile nie wyjadę, jako misjonarz. Byłoby to niezmiernie romantyczne, ale na misjonarza trzeba być bardzo dobrym, a ja dobrą, niestety, być nie potrafię... Wie Maryla? Codziennie rano mamy ćwiczenia gimnastyczne. Wyrabia to zręczność i podobno ułatwia trawienie.
— Ułatwia trawienie! — powtórzyła z przekąsem Maryla, przekonana, iż te wszystkie inowacje są warjactwem.
Wkrótce jednak popołudniowe wycieczki, piątkowe deklamacje i ćwiczenia gimnastyczne zbladły wobec projektu, jaki panna Stacy w listopadzie przedstawiła swym wychowańcom. Otóż powzięła myśl, aby młodzież szkolna w Avonlei