Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

urządziła w święto Bożego Narodzenia koncert, z którego dochód mógłby być użyty na kupno chorągwi szkolnej. Cała szkoła jednogłośnie przyklasnęła temu projektowi i wszyscy zabrali się natychmiast do układania programu. Z pośród rozentuzjazmowanych artystów amatorów najbardziej zapalona była, rozumie się, Ania Shirley, która całą duszą i sercem oddała się tej sprawie, hamowana bezustannie przez sceptyczną krytykę Maryli, uważającą cały pomysł za nowe warjactwo.
— Zapełniają wam głowy głupstwami i zabierają czas, przeznaczony na odrabianie lekcyj — mruczała. — Nie uznaję potrzeby urządzania koncertów przez dzieci, które wskutek tego stają się próżne i zarozumiałe.
— Ale jaki ważny cel! — broniła Ania. — Wszakże chorągiew będzie pielęgnowała ducha patrjotyzmu.
— Banialuki! Miłość ojczyzny najmniej zajmuje w tej chwili wasze myśli. Pragniecie tylko przyjemnej rozrywki!
— Być może. Ale cóż to złego, jeśli rozrywka da się połączyć z miłością ojczyzny? Zapewne, że to bardzo przyjemnie móc urządzić koncert. Będziemy mieli sześć chórów, a Djana zaśpiewa solo. Ja biorę udział w dwóch dialogach: „Towarzystwo zwalczania plotkarstwa“ i „Królowa Elfów“. Chłopcy także wypowiedzą dialog. Będę deklamowała dwa razy. Drżę cała, gdy myślę o tej chwili, ale jest to jakiś przyjemny dreszcz. Wkońcu będzie żywy obraz: „Wiara, miłość i nadzieja“, które wyobrażać będą: Djana, Ruby i ja, wszystkie trzy w bieli, z rozpuszczonemi włosami. Ja będę Nadzieją z rękami splecionemi... ot tak... z oczami wzniesionemi w górę. Ról moich będę się uczyła na strychu. Nie zatrwóżcie się aby, słysząc westchnienia i jęki. W jednej z ról powinnam rozpaczać głosem, rozdzierającym duszę, a to naprawdę trudno artystycznie rozpaczać!
Józia Pay dąsa się, że nie wyznaczono jej roli, jakiej się spodziewała; chciała być królową elfów. Ależ to byłoby śmieszne, bo czy widział kto kiedy, aby królowa elfów była taka tłusta, jak Józia? Przecież elfy powinny być smukłe!